Matka Polka Wszechogarniająca vs Kobieta Wioska

(ENGLISH – BELOW)

——

Po kilku miesiącach życia w Nowej Zelandii, gdzie doświadczyłam wioskowości w kontekście radykalnej odpowiedzialności, połączenia na poziomie serca i głębokiego sensu istnienia, wiatry tymczasowo przywiały mnie z powrotem do Polski. Wiedziałam, że nie chcę już żyć po staremu, jako nuklearna rodzina. Zdecydowałam, że będąc tutaj chcę stworzyć namiastkę Wioski Archiarchalnej. Tak powstał Bridge-House na Polanie, gdzie 10 dorosłych i 6 dzieci mieszka razem i odkrywa, czym jest życie w Nowej Kulturze.

Czułam ogrom strachu na tworzenie tego projektu z ludźmi, których jeszcze dobrze nie znałam, z Polakami i naszymi polskimi boxami. Mój Gremlin bardzo chciał udowodnić, że tutaj nie da się tego stworzyć, że my, Polacy, których pochodzenie jest przesiąknięte energiami wojny, rywalizacji, kombinowania, ukrywania się nie jesteśmy w stanie kolaborować jako dorosłe Istoty. Mój box, który jest m.in. boxem Matki Polki Wszechogarniającej próbował utrzymać mnie w przekonaniu, że nie potrzebuje wokół siebie ludzi, że dam sobie radę sama. Mój box perfekcjonistki mówił, że ogarnę nawet więcej niż zazwyczaj, że 6-tka dzieci pod moją opieką to pikuś, że ja innym pokażę, że potrafię bez żadnego wysiłku. Mój PM-owy box chciał cisnąć na procesy, które wydawało mi się, że są konieczne, on zakładał, że wie, co po kolei trzeba zrobić, jak i kiedy.

Wszystkie te mechanizmy wyciągały mnie z czucia. Z czucia tego, co w chwili obecnej było żywe we mnie i w przestrzeni. Jednego dnia, gdy mój box Matki Polki Wszechogarniającej zaczął się sypać, inni zaczęli mnie pytać czy czegoś potrzebuję. Odpowiadając czterym różnym osobom za każdym razem „Nie” poczułam, że udawanie twardej już dla mnie nie działa. Ból bycia samej był zbyt duży. Poszłam do najbliższego domku kobiet i tam zaczął się mój proces przekształcania mojego myślokształtu, że nie potrzebuje ludzi. Dotknęłam bólu izolacji, nakładania na siebie presji, że muszę być jakaś, że muszę ogarniać, że nie mogę poprosić ani przyjąć pomocy, że musi trzymać siebie i przestrzeń, bólu bycia oddzieloną. Największy jednak ból poczułam, gdy dopuściłam do siebie, że rzeczywistość doświadczalna, w której teraz jestem pokazuje mi zupełnie odwrotne dowody, że są ludzie, którzy otaczają mnie miłością i troską bez powodu, że wioskowość w naszej polskiej mini-społeczności działa. Poczułam ogromne wzruszenie i radość na to odkrycie i gniew, że nie chce więcej dawać mojemu Gremlinowi prawa do tego, aby wyszukiwał dowody na to, że wioska nie działa, abym nadal żyła w przekonaniu, że nie potrzebuję ludzi wokół siebie.

Coś się we mnie zmieniło.

Odpuściłam. Odpuściłam presję, ciśnięcie na to jak ma wyglądać dzień, co ma się odbyć, jaka ja powinnam być. Gdy przestałam skupiać się na tym, czego nie ma, a co mój box uznał, że ma być, zaczęłam patrzeć sercem i odczuwać to, co naprawdę jest. To był moment, gdzie zaczęłam dopuszczać do siebie radość z tego, że jest mi tu dobrze. Zaczęłam zauważać, że dzieje się magia, że w przestrzeni działają jasne zasady, które pracują dokładnie w takim kierunku w jakim potrzebuje tego przestrzeń i każdy z nas indywidualnie. Odpuściłam, że ja potrzebuję coś prowadzić. Zobaczyłam, że przestrzeń działa już dla nas.

Nasz Bridge-House jest na terenie byłego Wojska Polskiego. Gdy zobaczyłam wielki napis „Wojsko Polskie” na wjeździe, budynki schronów i rakietowni jeszcze nie wiedziałam o czym to jest. Teraz czuję, że to, że tutaj jesteśmy jest bardzo symboliczne. Żyjąc razem i doświadczając czym jest Nowa Kultura zmieniamy paradygmat kooperacji między Polakami. Kooperacji, która jest w stronę życia a nie śmierci. Będąc na ziemi dawnego wojska czuję tu energie zaangażowania, wytrwałości i determinacji. I cenie te energię w nas, Polakach. Już teraz nie musimy wykorzystywać tych energii do bronienia się. Możemy je używać do kreowania więcej żywotności w nas i polskiej wiosce, aby nasze potencjały uzdrowicieli, szamanów, ewolucjonistów mogły się w pełni realizować.

Aby stworzyć wioskę, stań się nią.

Jak stworzyć wioskę, która jest oparta na Jasnych Zasadach i wyłania się z Nowej Kultury, którą jest Archiarchat? Jakie odpuścić patriarchalne strategie, które trzymają w przekonaniu, że nie potrzebuję nikogo?

Te pytania są ze mną od kiedy wyjechałam z Polski prawie rok temu w poszukiwaniu społeczności, w której chcę żyć. Jestem w procesie stawania się Wioską.

Bycie Wioską to dla mnie Jakość, którą odkrywam. To jakość, która sprawia, że nie tworzę wioski, tylko wioska się wydarza tam, gdzie jestem.

W mojej podróży doświadczałam wiele razy żałoby. Były to straty wartości, do których był przywiązany mój box. Straty moich rzeczy materialnych, mojego mieszkania, moich  przyzwyczajeń życia w mieście, gdzie jest dostęp do wszystkiego. Straty pozornego bezpieczeńtwa, jakie dawało mi bycie w Polsce, kraju, który dobrze znam, znajomości, które tutaj mam i moich wytrychów na system, w który nie chciałam się wpasować. Straty mojej biologicznej rodziny, z którą okazało się, że mam dużo mniej wspólnego niż z ludźmi, których poznałam. Straty mojej firmy i miesięcznego pasywnego finansowania, które dawało mi „spokój”, a tak naprawdę znieczulało przed czuciem strachu co dalej. Odżałowałam życie, które było spokojne i bezpieczne i zamieniłam je na życie, które jest żywe i nieznane. I nigdy nie było mi lepiej niż teraz. Okazuje się, że nie potrzebuje niczego, aby mieć wszystko. Okazuje się, że budowanie wokół siebie majestatycznego muru złożonego z tych wszystkich wyżej wymienionych elementów coraz bardziej oddalało mnie od życia w połączeniu ze sobą i innymi. Teraz doświadczam, że posiadanie nie zaspakaja mi bogactwa. Odpuszczenie tego wszystkiego i otwarcie się na ludzi jest największą obfitością, jakiej mogę doświadczyć. Jestem w Bridge-Housie i przyjmuję to, co niosą inni. Gdy odpuszczam historie, oczekiwania i założenia robię przestrzeń na doświadczanie innych, ich unikalnych jakości i różnorodności. To jest dla mnie życie w bogactwie. To jest dla mnie dar życia we Wiosce.

Nie jest możliwe tworzenie wioski. Wioska jest czymś, czego się doświadcza. Odkrywam, że jeśli chce doświadczać wioski to potrzebuje zrobić przestrzeń w sobie (zrezygnować ze strategii, przyzwyczajeń, które mnie separują od innych) i otworzyć się na przepływ i obfitość, która jest wokół mnie. Wówczas wioska jest tam, gdzie jestem.

 


ENGLISH VERSION

Great Polish Mother vs. Village Woman

After several months of living in New Zealand, where I experienced the village in the context of radical responsibility, connection at the level of the heart and a deep sense of existence, the winds temporarily brought me back to Poland. I knew that I didn’t want to live the old way anymore, as a nuclear family. I decided that while I was here I wanted to create some form of an Archan Village. That’s how Polana Bridge-House was created, where 10 adults and six children live together and discover what living in the New Culture is like.

I felt a lot of fear at creating this project with people I didn’t yet know well, with Poles and our Polish boxes. My Gremlin was very keen to prove that it was impossible to create it here, that we Poles, whose background is steeped in the energies of war, rivalry, combination, hiding, are not able to collaborate as adult Beings. My box, which is, among other things, the box of the Great-Polish Mother tried to keep me convinced that I didn’t need people around me, that I could manage everything on my own. My perfectionist box said that I would embrace even more than I usually do, that the 6 children in my care is a piece of cake, that I would show others that I could do that without any effort. My PM box wanted to push on the processes I thought were necessary, he assumed he knew what needed to be done, how and when.

All these mechanisms were numbing me feelings. It numbed me from feeling what was alive in me and in the space at the moment. One day, when my box of Great-Polish Mother began to fall apart, others began to ask me if I needed anything. Answering „No” to four different people each time, I felt that pretending to be strong was no longer working for me. The pain of being alone was too much. I went to the nearest women’s house and there began my process of transforming my thouthwere that I didn’t need people. I touched the pain of isolation, of putting pressure on myself that I had to be something, that I had to manage, that I couldn’t ask or receive help, that I had to hold myself and space all the time, the pain of being separated. And I felt the greatest pain when I allowed myself to see that the experiential reality I am in now shows me quite the opposite evidence, that there are people who surround me with love and care for no reason, that the village in our Polish mini-community works. I felt a lot of sadness and joy at this discovery, and anger that I no longer want to give my Gremlin the right to look for evidences that the village doesn’t work, so that I continue to live in the belief that I don’t need people around me.

Something has changed in me.

I let go. I let go of the pressure, the pressure on what the day should look like, what should take place, what I should be like. When I stopped focusing on what wasn’t there, and what my box decided was supposed to be, I started looking with my heart and feeling what really was. This was the moment where I began to allow myself to feel the joy of being here. I began to notice that there was magic happening, that there were Bright Principles in the space that were working in exactly the direction that the space and each of us individually needed. I let go that I needed to hold space. I saw that the space was already working for us.

Our Bridge-House is on the site of the former Polish Army. When I saw the big „Polish Army” sign on the entrance, the buildings of the shelters and the rocket building I didn’t yet know what it was about. Now I feel that the fact that we are here is very symbolic. By living together and experiencing what the New Culture is, we are changing the paradigm of cooperation between Poles. A cooperation that is towards life, not death. Being here, in the land of the former army, I feel the energies of commitment, perseverance and determination. And I value these energies in us, Poles. The difference is that now we don’t have to use these energies to defend ourselves. We can use them to create more aliveness in us and the Polish village, so that our potentials as healers, shamans, evolutionists can be fully realized.

To create a village, become a village

How do you create a village that is based on Bright Principles and emerges from the New Culture that is the Archiarchy? Which patriarchal strategies do I need to let go that hold in the belief that I don’t need anyone?

These questions have been with me since I left Poland almost a year ago in search of the community I want to live in. I am in the process of becoming a Village.

For me, being a Village is a Quality that I am discovering. It is a quality that makes me not creating a village, but making a village happening where I am.

In my journey, I have experienced grief many times. There were losses of values to which my box was attached. Losses of my material possessions, my apartment, my habits of living in a city where there is access to everything. The losses of the (ilusionary) security that being in Poland gave me, a country I know well, the friends I have here, and my lockstep on a system I didn’t want to fit into. The loss of my biological family, with whom it turned out I had much less in common than with people I had met on my journey. The loss of my business and the monthly passive financing that gave me „peace of mind” but actually numbed me from feeling the fear of what’s next. I got over a life that was peaceful and secure and exchanged it for a life that is alive and unknown. And it is the best life I ever experienced. It turns out that I don’t need anything to have everything. It turns out that building a majestic wall around myself consisting of all the above mentioned elements was moving me further and further away from living a life of connection with myself and others. I am now experiencing that possessing doesn’t mean I am wealthy. Letting go of it all and opening up to people is the greatest abundance I can experience. I am in the Bridge-House and I accept what others bring. When I let go of stories, expectations and assumptions I make space to experience others, their unique qualities and diversity. This is living in abundance for me. This is for me the gift of living in a Village.

It is not possible to create a village. A village is something that is experienced. I find that if I want to experience the village then I need to make space within myself (give up my strategies, habits that separate me from others) and open myself to the flow and abundance that is around me.

Then the village is always there where I am.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *